Ryszard szopa
Ryszard Szopa

Od google do uważności

Jak sceptyk z Doliny Krzemowej odkrył medytację

Pracuję jako menedżer w branży technologicznej. Wcześniej pracowałem w startupach i byłem programistą w Google w Dolinie Krzemowej. Studiowałem filozofię, koncentrując się na logice i filozofii analitycznej, i to chyba zostawiło we mnie na stałe potrzebę kwestionowania, sprawdzania, szukania rzeczy dobrze ugruntowanych. Mieszkam w Warszawie z żoną, synem i psem.

Na medytację trafiłem w 2012 roku, kiedy przeczytałem Search Inside Yourself (Poszukaj w sobie) Chade-Meng Tana. To była pierwsza książka, która pokazała mi, że uważność może mieć sens także dla ludzi takich jak ja — sceptycznych, przywiązanych do nauki, z dość silną alergią na wszystko, co mogło mieć choćby cień wspólnego z czymś, co określiłbym jako „ezo”. Wtedy mnie tknęło: może to też jest dla mnie? Od tamtej pory, medytacja stała się częścią mojego życia, choć gdzieś na dalszym planie — obecna, ale niekoniecznie regularna.

 

Gdy cel nie wystarcza: od kryzysu do uważności

Między poduszką a mailem: moja próba integracji

W 2023 roku przeżyłem kryzys egzystencjalny. Zdałem sobie sprawę, że w dużej mierze stałem się osobą, którą kiedyś chciałem być — ale nie czułem z tego satysfakcji. Przerwałem pracę na półtora roku i postanowiłem zainwestować ten czas nie w karierę, tylko w samego siebie: skupić się na zdrowiu, rodzinie i medytacji. Medytacja od dawna mnie ciekawiła, ale wcześniej miałem poczucie, że nie poświęcam jej wystarczająco dużo uwagi, żeby mogła zadziałać. Tym razem nie tylko miałem przestrzeń, ale też — dzięki odpowiedniej dozie desperacji — mocną motywację. Dość szybko poczułem, że to działa — na tyle dobrze, że zaangażowałem się jeszcze mocniej. Medytacja stała się ważną częścią mojego życia. Byłem na wielu odosobnieniach w Polsce i na Sri Lance, a kluczowym momentem było spotkanie z Piotrem Jagodzińskim, który od tamtej pory jest dla mnie ważnym nauczycielem.

Medytacja w świecie świeckim

Bhante Sujato się poddał, a ja wciąż próbuję

 

W 2025 roku wróciłem do pracy i od tamtej pory próbuję jakoś połączyć porządną praktykę medytacyjną z życiem świeckim — z rodziną, pracą, obowiązkami i rzeczywistością, w której ciągle coś się dzieje. Na jednym z odosobnień zapytałem Bhante Sujato — mojego ulubionego mnicha — czy zna jakiś sposób, żeby to pogodzić. Roześmiał się i powiedział, że sam się nad tym długo zastanawiał, ale nic sensownego nie wymyślił… i dlatego został mnichem. No cóż, ja wciąż próbuję. Prowadzę medytacje w warszawskiej grupie theravādyjskiej i staram się praktykować tak, żeby nie była to tylko rzecz „na poduszce”, ale coś, co działa również wtedy, gdy trzeba ogarnąć maile, coś ugotować i zachować spokój w obliczu dziecięcej rozpaczy o ósmej wieczorem.

 

Inspiracje i wyzwania

Medytacja łącząca tradycję z nauką

Inspirują mnie m.in. Jack Kornfield (A Path with Heart), Culadasa (The Mind Illuminated / Przebudzony umysł), Michael Pollan (How to Change Your Mind / Jak zmienić swój umysł) i Andrew Huberman z jego podejściem opartym na nauce. Chciałbym móc medytować jak mnich — w ciszy i skupieniu, bez rozpraszaczy. Ale mam rodzinę, pracę i codzienność, więc próbuję iść tą samą ścieżką, tylko na trochę wyższym poziomie trudności.

Ryszard Szopa